Dzisiaj prezentuję Wam wywiad z Mariuszem Drzewińskim – właścicielem firmy Renovatiebedrijf Mariusz. Mariusz jest skromną, sympatyczną, a po bliższym poznaniu – ciepłą osobą. „Coś” z niego emanuje. Sami oceńcie..  

LK: Witaj Mariusz. Po pierwsze, jak długo jesteś w Holandii i co skłoniło Cię do założenia własnej firmy?

Hmm.. od czego tu zacząć ….17 lat temu, będąc na czwartym roku studiów ekonomicznych w Polsce, po obronie pracy licencjackiej, dostałem ofertę od mojego kolegi. Miałem pomóc mu w jego pracy, tu w Holandii. Przyjechałem, jak większość Polaków, prawie bez języka i zasobów finansowych – ale z głową pełna pomysłów i nadzieją na lepsze jutro. Po zakończeniu tej pracy i zarobieniu dużych, jak na ówczesne warunki panujące w Polsce, pieniędzy, a także po spotkaniu w pubie pewnej osoby, doszedłem do wniosku, że chcę tu zostać, że nie wracam ani do domu, ani na studia.

W Polsce, w moim rejonie, po zmianie systemu gospodarczego, bezrobocie było na poziomie 27% i nie było za wesoło – nawet tym z wyższym wykształceniem. Bez tak zwanych pleców ani rusz. Pokręciłem się trochę po Holandii, pracowałem w różnych miejscach, przy różnych projektach – poznałem wspaniałych ludzi, z czasem zyskałem przyjaciół. Nieraz było ciężko, ale nieraz fajnie. Na pewno dużą przeszkodą był fakt, że nie mogliśmy podjąć tu pracy legalnie. Dopiero rok po wejściu Polski do Unii Europejskiej byliśmy w stanie otwierać tutaj firmy. I tak zrobiłem, kiedy tylko nadarzyła się taka możliwość.

W sumie własną działalność gospodarczą prowadzę od 19 roku życia, a na terenie Holandii od 1 października 2005 roku. Czyli wychodzi już 12 lat, z czego jestem bardzo dumny, bo firma przetrwała kryzys gospodarczy i nadal istnieje.

LK: Jakie były dla Ciebie największe wyzwania, szczególnie na poczatku działalności, i co zrobiłeś, aby im sprostać?

No wiesz, tak się złożyło, że sam początek nie był bardzo trudny, bo byłem podpięty do dużej grupy maklerów (firm) i wszystko przychodziło mi dość łatwo. Mam na myśli otwarcie firmy, wybranie księgowego, ustalenie stawki godzinowej, oferty itp. Duże projekty miałem na co dzień, a grafik pracy wypełniony po brzegi na następne lata. Co za tym idzie, ryzykowałem i przyjmowałem to ryzyko zawodowe z uśmiechem na twarzy. Tak jak wspomniałem, pracowałem ze wspaniałymi kolegami-przyjaciółmi więc nie bałem się, że coś nie będzie zrobione na czas, lub że wyjdziemy poza ustalony budżet, ufałem im. Wszystko trwało do momentu kryzysu w 2008 roku. Kiedy nastąpił, musiałem bardzo szybko się przebranżowić i szukać małych, drobnych klientów. Więksi inwestorzy się wycofali lub w panice wstrzymali inwestycje – wtedy stanąłem przed prawdziwym wyzwaniem. W tym czasie mali klienci stanowili dla mnie małą, 5% grupę zamówień. Dzięki wielkiemu szczęściu w ogóle ich posiadałem i to właśnie oni pozwolili mi przetrwać najgorszy okres. Z każdym dniem przybywało ich coraz więcej, tutaj wieści rozchodzą się szybko. W mojej branży, jeśli jest się dobrym w tym, co się robi i podchodzi do wszystkiego profesjonalnie, daje to niemal natychmiastowe rezultaty.

 

LK: A dzisiaj jakie są Twoje największe wyzwania w prowadzeniu firmy?

Obecnie moim największym wyzwaniem jest systematyczne zawężanie grupy klientów, czyli mówiąc inaczej wprowadzenie reguły Pareto 80/20, o której mówiliśmy na jednym ze szkoleń 5Alfa. Nakierowuję firmę na większych klientów, którzy to przynoszą mi więcej zysków niz pozostałe 80%. Czyli podążam do klienta idealnego. W teorii mam duże szanse na powodzenie, ale nie wiem jak będzie z praktyką. Pokaże to na pewno najbliższa przyszłość, której się specjalnie nie boję. Zawsze mogę wrócić do punktu w mojej karierze, w którym obecnie jestem. Ale kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. J

LK: Znam skądś ten cytat ;-). Patrząc na drogę, którą przeszedłeś ze swoją firmą, czy nie oznacza to, że chcesz wrócić do stany sprzed kryzysu 2008 roku, czyli kiedy pracowałeś głównie z dużymi klientami? Czy nie możesz zapukać do tych samych drzwi?

Właśnie w tym kierunku w tej chwili podążam. Czy uda mi się dotrzeć do tak dobrych, jak wtedy, klientów – czas pokaże. Jesteśmy w okresie bumu budowlanego, więc szanse na to są bardzo duże. Czy będę próbował uruchomić stare kontakty? Już to robię. Zacząłem też informować wszystkich zainteresowanych o mojej decyzji i planach. Oczywiście czasy się zmieniły, mamy rok prawie 2018, wiem o tym, i dlatego również liczę na zupełnie nowych klientów.

LK: A ile czasu zajęło Ci na początku tak zwane „rozkręcenie firmy”na początku?

Z mojego doświadczenia w Holandii jest to proces zajmujący dosłownie krótka chwilę. Uważam, że Holendrzy są bardzo towarzyscy, lubią poplotkować o wszystkim. Jeśli więc wykonujesz dobrze i profesjonalnie jakoś usługę, to zaraz ktoś inny o tym usłyszy i firma na pewno niemal sama się rozkręci. Bo najbardziej sprawdzony sposób to reklama z ust do ust. W moim przypadku, jak dobrze pamiętam, był to naprawdę bardzo krótki okres.

LK: Chyba nie każdy podziela Twoje zdanie, może to zależy od branży, a może po prostu to atuty przedsiębiorcy decydują… Jakimi innymi sukcesami chciałbyś się pochwalić?

Na pewno ogromnym zdobytym doświadczeniem i wiedzą, po tych wszystkich latach spędzonych na rynku renowacji. A także dużą ilością zadowolonych klientów i współpracowników, do których dotarłem. Całość zapewnia mi wewnętrzny spokój o moją przyszłość.

LK: To niesamowite osiągnięcie. Mariusz, kiedy pojawiłeś się na moich szkoleniach, miałam wrażenie, że tak naprawdę nie bardzo ich potrzebujesz. Mógłbyś prezentować u mojego boku ;-). Czy pomogły Ci one jakoś w Twoim rozwoju?

Czy szkolenia 5Alfa pomagają mi w rozwoju? Hmmm, pewnie, że tak! Mogę tu przykładowo przytoczyć omawiane na jednym ze spotkań ważne i zarazem potężne narzędzie marketingowe, jakim jest Facebook – jak na razie go nie uruchomiłem, ale się przygotowuje (ostrzegam! J). Wykonuję w pracy zdjęcia, które zamierzam regularnie umieszczać na swoim firmowym profilu, takie „przed i po” – jestem przekonany, że dotrę nimi do mojej grupy docelowej. Poza tym każde Twoje szkolenie podnosi morale i motywuje do podejmowania natychmiastowego działania. Można też na nich zdobyć praktyczną i teoretyczną wiedzę marketingową, która jest nam potrzebna. Dużym bonusem jest to, że spotyka się tu dużo interesujących ludzi – przedsiębiorców.

 

LK: Dzięki serdeczne, to dużo dla mnie znaczy! A jakie jest Twoje motto i co ono oznacza?

 

Jednym z mott mojego życia jest cytat Anthony’ego Robbinsa:
„Prawdziwa decyzja jest mierzona poprzez fakt podjęcia nowego działania. Jeśli nie ma działania – tak naprawdę nie podjąłeś decyzji”. Myślę, że nie muszę się tu długo nad tym rozwodzić. Wydaje mi się że świetnie trafia do osób, które chcą coś osiągnąć, ale niestety tylko myślą o polepszeniu ich sytuacji nic z tym nie robiąc. Żyją mrzonkami, nie podejmując żadnych decyzji. Jestem osobą, która ciągle je podejmuje i z uporem przysłowiowego osła dąży do ich realizacji. Upadłem na dno niejeden raz, ale za każdym razem wstawałem i zawsze z uśmiechem witam nową przeszkodę – jest to moje motto na sukces.

LK: A jaka jest Twoja największa pasja, poza firmą?

Przede wszystkim książki, pochłaniam ich całą masę – fantastyka, fantasy, naukowe, ekonomiczne, motywacyjne, dietetyczne. Na drugim miejscu jest muzyka i gitara. Jest tego sporo, więc zrozumiałe, że każdą wolną chwilę spędzam na czytaniu lub graniu na gitarze, mam swoje kompozycje, które nagrywam. Sprawia mi to ogromną przyjemność. Ostatnio nawet sięgnąłem po komiksy syna, są one napisane w prostym i zrozumiałym języku holenderskim, który chcę cały czas szlifować. Ogólnie rodzina, żona i dwójka wspaniałych urwisów, jest tym co mnie napędza do życia, co sprawia że z energią witam każdy poranek.

LK: Na zakończenie, co chciałbyś przekazać tym Polakom w Holandii, którzy dopiero rozpoczynają działalność swojej firmy?

Życzę wszystkim startującym Polakom i Polkom dużych sukcesów oraz odwagi na nowej drodze. Jeszcze większego uporu w dążeniu i realizowaniu wyznaczonych celów, aby spełnić marzenia. Pamiętajcie, nieważne ile razy się upadnie, ale ile razy się podniesie – na pewno was to wzmocni. Moim zdaniem ważne jest też, żeby brać przykład z osób, które już mają takie upadki za sobą i odniosły sukces.

Dziękuję serdecznie, Mariusz!