Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić Aleksandrę Kmiecik, właścicielkę polskiego sklepu „Aleksandra” w Culemborgu. Aleksandra zakończyła niedawno u mnie cykl szkoleń warsztatowych „Master of Business”, i właśnie w ten sposób miałyśmy okazję się trochę bliżej poznać. Odkryłam między innymi, że Ola uwielbia polskie świeże warzywa i dzięki temu są one dostępne zawsze w jej sklepie 🙂

LK: Ola, jak długo jesteś w Holandii i co skłoniło Cię do założenia własnej firmy?

AK: Przyjechałam do Holandii około 6 lat temu. Moja pierwsza praca była pracą sezonową – polegała na zbiorze jabłek i gruszek na prywatnej farmie Holendra. Deszcz czy słońce , to nie było ważne, liczyły się zbiory. Czy narzekałam na warunki pracy? Na pewno, ale myślę, że bez tej drogi, którą wtedy przeszłam, nie byłabym w tym miejscu, gdzie jestem teraz.

Po drodze była jeszcze masa innych tymczasowych prac, aż w końcu zatrudniłam się na „dłużej”, bo aż na 2 lata w centrum dystrybucji.

Trochę mi przeszkadzała ta niewiadoma, czy aby na pewno będę miała jutro pracę.. Prawda jest taka, że na umowie tymczasowej ma się niewiele praw. Skłoniło mnie to do zastanowienia się nad tym „co dalej?”. Czy całe życie spędzę na pracy, która nie daje mi szans rozwoju? Zawsze chciałam więcej, bardziej, dalej…  To mnie skłoniło do podjęcia decyzji o otwarciu sklepu. Chciałam pracować na swój własny rachunek i wykorzystać doświadczenie, jakie nabyłam w Polsce, zanim wyjechałam do Holandii.

Całkiem niedawno przypomniałam sobie chwile, kiedy będąc małą dziewczynką, wykradałam z mamy portfela wszystkie drobne i bawiłam sie w sklep ;). Więc chyba coś w tym jest, że teraz prowadzę taki prawdziwy 😉

Praca z klientami daje mi dużo radości, a sytuacja z poprzedniego szkolenia, gdy widziałam zachwyt w Waszych oczach, kiedy rozmawiałyśmy o malinówkach, rekompensuje całą moją ciężką pracę i sprawia, że chcę jeszcze więcej tego zadowolenia u klientow. Można nawet rzec, ze moja MISJA SPEŁNIA SIĘ  w takich przypadkach 😉

 

LK: Poświadczam, malinówki, młode ziemniaczki i ogórki gruntowe przyprawiają mnie o dreszcze ;-). Po zakupach u Ciebie w Culemborgu delektowałam się przez kilka następnych dni tymi smakami. To chyba taka nostalgia za chwilami z dzieciństwa… W każdym razie ja też widziałam pasję w Twoich oczach, kiedy mówiłaś o tych malinówkach, i to z jakim przekonaniem podchodzisz do tych dobrych polskich produktów, było bardzo zaraźliwe J.  I cieszę się, że myślisz teraz o tym w połączeniu ze swoją misją!! J. Ale własny biznes to nie tylko różowe kolory… Jakie były dla Ciebie największe wyzwania, szczególnie na poczatku działalności, i co zrobiłaś, aby im sprostać?

 

AK: Największym wyzwaniem było zrobienie pierwszego zamówienia, które opiewało na kwotę około 20 tysięcy euro. Nie wiedziałam, co zamówić, w jakich ilościach, i jakiego rodzaju asortyment. To był koszmar! Cała logistyczna strona należała do mnie. Przez pierwszy rok poznawałam klientów, uczyłam się ich preferencji i potrzeb, a oni ,mam nadzieję, uczyli sie pracować ze mną :). Prawda jest taka, że ja nadal się ich uczę ;).

 

Znalezienie dobrego dostawcy z Polski, i piekarni też było wyzwaniem. Metodą prób i błędów dotarłam do dostawców, z ktorych na chwilę obecną jestem zadowolona.

LK: Jakie nowe umiejętności musiałaś nabyć, aby skutecznie działać z własną firmą?

AK: Hmmm. Musiałam nauczyć się zarządzac swoim czasem ;). Nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, ale myślę, że jestem na dobrej drodze…

Musiałam stać się bardziej cierpliwa i konsekwentna. Bycie szefem dla samego siebie ma swoje plusy i minusy. Nie mogłam już znaleźć wymówki, że się nie da, że nie można, że boli ;). Jak jest praca do wykonania – trzeba to zrobić!

LK: A teraz pytanie lekko tendencyjne.. ;-). Czy i jak szkolenia 5Alfa pomogły Ci w Twoim rozwoju?

AK: Ohh, przede wszystkim poznałam wyjątkowe kobiety, każda z nich miała wyjątkową wizję biznesu i marzenia do spełnienia. Miłe doświadczenie 🙂

Szkolenie pomogło mi przede wszystkim o wiele lepiej zorganizować swój czas. Kilka wskazówek wprowadziłam w życie, przez co jestem mniej zestresowana 😉

Uświadomiłam sobie też, po co tak naprawdę wybrałam tą prace a nie inną, określiłam swoją MISJĘ. Biznes otwierałam bez planu biznesowego i dzięki szkoleniu jakoś wszystko sobie to poukładałam w głowie i na papierze ;). Pokazałaś nam, jak wszystko zorganizować dokładniej, przez co będę mieć więcej czasu na rozwój.

 

LK: Super! Ja w każdym razie jestem bardzo dumna z Twoich osiągnięć! Wszystkie zadania w Nozbe (nawet te partnera 🙂), zamówienia planowane od początku tygodnia, no i zabierasz się do „żab” od rana. Tak trzymać! Powiedz nam, ile czasu zajęło Ci tak zwane „rozkręcenie firmy”?

To trudne pytanie, bo kiedy można użyć tego stwierdzenia, że firma się rozkręciła? 🙂 Sklep istnieje 2,5 roku, więc można powiedzieć, że dopiero stawiam pierwsze kroki 😉 Na tą chwilę wciąż się rozwijam, powiększam asortyment, i wciąż mam tysiąc pomysłów, co mogłabym jeszcze zrobić. Tak, firma działa, zarabia na siebie, ale myślę, że może być jeszcze lepiej. I będzie 😉

LK: Jakimi sukcesami chciałabyś się pochwalić?

Co roku organizowany jest w naszym mieście „Culemborg Bijvoorbeeld”, weekendowy festiwal z koncertami i zawodami sportowymi. Niedziela jest dniem handlu i każdy może sprzedać, co tylko mu zalega w domu. Także sklepikarze rozkładają stragany i handlują na ulicy. Dla mnie będzie to w tym roku już trzecia edycja. W latach poprzednich rozkładałam grilla i piekłam nasze polskie kielbaski. Ten pomysł trafił szczególnie do holenderskich mieszkańców Culemborga. Sukcesem jest to, że Ci klienci „od kiełbasek” do tej pory przychodzą do nas do sklepu, właśnie po polską kiełbasę ;). W tym roku postanowiłam zrobić coś nowego i przygotowałam polskie piwo z beczki i hotdogi. Pogoda w tym dniu dopisała, więc dla spragnionych mieliśy schłodzone napoje i piwo. Nasze hotdogi w wersji kiełbaski z grilla z ogórkiem małosolnym były miłą niespodzianką dla holenderskich klientów ;).

Mogę się również pochwalić sukcesem transferów pieniężnych Western Union. Jestem ich oficjanym agentem i dzięki temu mam jako klientów obcokrajowców pochodzących z różnych zakątków świata. Nasz serwis jest na najwyższym poziomie i gwarantuje 100% satysfakcji. Ci klienci to jakby nie było całkowicie inna grupa docelowa. Praca z tymi wszystkimi ludźmi, jest odświeżająca, przyjemna i  naprawde fascynująca ! 😉

Nie mogę też zapomnieć o naszej polskiej reprezentacji piłki nożnej w Holandii. Drużyna DIAMOND TEAM nie ma sobie równych, ostatnio  zdobyli tytul najlepszej polskiej drużyny w Belgii , a mój sklep jest jednym z oficjalnych sponsorów 🙂 Jestem z naszych chłopaków bardzo dumna!

 

LK: Wspaniałe osiągnięcia! Mi podoba się bardzo, że udaje Ci się rozpromować polskie produkty wśród Holendrów! Ola, jakie jest Twoje motto i co ono oznacza?

AK: „Nie ryzykujesz, nie pijesz szampana” – to powiedziałam, kiedy podjęłam decyzję o otwarciu sklepu.

W życiu chyba każdego człowieka przychodzi taki moment, że staje i zastanawia się, co dalej. Ja podjęłam decyzję, że pójdę tą drogą i nie żałuję tego dzisiaj. Praca w sklepie, z klientami, daje mi dużo satysfakcji i radości.

 

LK: Jaka jest Twoja największa pasja, poza firmą?

AK: Moją pasją są wszelkiego rodzaju zwierzęta: psy, koty, jaszczurki, a nawet chomiki, budzą we mnie jakieś matczyne uczucia i od razu czuję się przy nich zrelaksowana ;). Nawet na szkoleniu poruszałam temat hodowli, więc chyba to jest mój pomysł na biznes na następne 10 lat ;). Interesuję się też dobrym kinem science-fiction. Głośnym festiwalem na świeżym powietrzu też nie pogardzę 😉

LK: OK. To teraz jestem ciekawa… Jaki jest Twój ulubiony film s-f, i na jakim festiwalu byłaś ostatnio?

AK: Moj ulubione filmy to w szczególności wszystkie części Iron Mana :). Tony (główny bohater) jest mistrzem ;). Oprócz tego Transformersi, Szybcy i wściekli (czyli filmy związane z samochodami i prękością – coś co również lubię pasjami :).  Ostatnio film „Nowy początek” zrobił na mnie duże wrażenie. Kupiłam nawet książkę, na podstawie której został nakręcony ten film. Nie spodziewałam się, że da on mi tak dużo pozytywnych emocji i cieszę się, że za jakiś czas wrócę do tego fantazyjnego świata poprzez książkę.  Uchylając rąbka tajemnicy.. film/książka jest o kosmitach ;).  Autor książki : Ted Chiang „Historia twojego zycia”.

Festiwale: lubię bardzo! Świeże powietrze, otaczająca przyroda, zachody słońca nad wodą w rytmach spokojnej muzyki. Jeżdżę głównie na festiwale muzyki elektronicznej, gdzie jest kilka odmian od techno po deep house. Ostatni na jakim byłam to Soenda w Utrechcie. Bardzo klimatyczne miejsce. Polecam 😉

 

LK: Spokojna muzyka deep house i zachody słońca… Hmmm.. chyba muszę się wybrać na jakiś festiwal, bo najwidoczniej coś się zmieniło w ostatnich latach i jestem zupełnie nie na bieżąco.. 😉

 Na zakończenie, zapytam Cię jeszcze, co chciałabyś przekazać tym Polakom w Holandii, którzy dopiero rozpoczynają działalność swojej firmy?

AK: Nie uważam się za eksperta , ale przede wszystkim należy nauczyć się cierpliwości i pokory. Dobry produkt i prawda zawsze się sprzeda, więc warto się tego trzymać, kiedy ma się działalność sygnowaną swoim imieniem.

 LK: Dziękuję za wywiad, Aleksandra!